Wczorajszy dzień był okropny. Deszcz, burza, pusto, smutno. Brak wiadomości na facebooku. Zastój. A co się robi w takie dni? Czyta książki. Więc przeczytałam dawno już zaczętą "Wróg". Zazwyczaj nie kończę niedokończonych książek, ale ta była warta poświęconego czasu.
Polowałam przy oknie na zdjęcie błyskawicy. I klatkę nam trochę zalało, bo żaden z sąsiadów nie raczył zamknąć drzwi. Kochani sąsiedzi. Pozdrawiamy sąsiadów. Dzisiaj na szczęście pojawiło się słoneczko, więc wyściubiłam nos z domu. Już nie jestem uczennicą, a osobą bezrobotną. Dzisiaj byłam w tak zwanym pośredniaku po decyzję, pobrykałyśmy z Gosią po zakładach, gdzie oczywiście nie ma pracy, a potem na piwko w plenerze z kuzynką.
Zdjęcia nie oddają prawdziwego koloru spodni, ale są miętowe. I z tego zakupu jestem dumna, gdyż w sh kosztowały mnie tylko złotóweczkę! Przybrudzone w kilku miejscach, ale za złotówkę to prawie jak za darmo, więc wzięłam choćby po to, aby zrobić z nich krótkie spodenki. Wyprały się i wyglądają świetnie! Z butów również jestem zadowolona, zakupione w sh, droższe niż spodnie, ale niezniszczone i wygodne. Dokupiłam dzisiaj stopki i zaczynam śmigać w kobiecych butach, nie tylko w adidasach. Jeśli zakupię sandałki będę obrzydliwie szczęśliwa. W czwartek się okaże, czy będzie mnie stać na nie z własnej kieszeni. Cichutko, to sekret, żeby nie zapeszyć. Jutro śpię długo, a potem odpowiadam na Wasze komentarze, których jest co raz to więcej. Dziękuję bardzo!
Na koniec mój cudowny fotograf:
PS Dodałam moderację komentarzy, aby żadnego nie przegapić i odpowiedzieć :)
PS 2 W moim pokoju cuchnie chińską zupą grzybową. Ot jakie pomysły ma dwudziestolatka.
PS 3 Podłączam baterie do ładowania od aparatu i... od jutra znowu lecę z tym koksem.